Szop…

Wszystko przyjmowałam dość naturalnie, do momentu kiedy pojawił się szop. To małe zwierzątko, które ukazało się przed klubem muzycznym w centrum miasta sprawiło, że mam ochotę podzielić się z wami tym, co dla mnie bywa codziennością.

Praca w klubie jest ciekawa, bo abstrakcyjna.

Co prawda czasem zdarza nam się grać nawet w scrabble i literaki z nudów, ale na co dzień – jest super. Nie ukrywam, do wyszukiwania słów z liter często korzystamy z poocoo.pl. Fajny słownik dla scrabble i literaki.

I nie chodzi tutaj o wygórowane wymagania czy niezwykłe zadania.

Niezwykli to są otaczający nas ludzie. Bardzo szybko pod wpływem napojów wysokoprocentowych powszechnie szanowany profesor staje się zwykłym pijakiem, a groźnie wyglądający młodzian – potulnym barankiem.

Często używają słów na a, k… i jeszcze gorszych. Otóż wracając do szopa. Zobaczyłam go na wysokości metra ode mnie i pomyślałam, że mam omamy wzrokowe. Bo przecież skąd wziąłby się szop, w środku nocy pod klubem?

Pierwsze co zrobiłam, aby upewnić się, że mój rozum płata mi figle, to popatrzyłam na twarze moich kolegów. Właściwie nie wyrażały niczego.

Brakowało zdziwienia, radości czy chociażby zagubienia. I po raz kolejny poczułam się jak totalny laik bądź nastolatka fascynująca się swoją pierwszą maskarą do oczu. Szop. Stał naprzeciwko mnie i wyglądał jak istota z innego świata.

Był bardzo gruby i był na smyczy.

Prowadziła go zadbana Rosjanka w średnim wieku, która nie potrafiła składanie układać wyrazów z różnych liter.

Zwierzę zdawało się nie przejmować panującym wokół gwarem czy dudniącą muzyką – wszak przecież staliśmy przed klubem…

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *